Kika historii seniorów zaangażowanych w budowę ekosystemu startupowego w Polsce. Pomagają, edukują, wspierają… A wszystko w ramach programu społecznego Związku Pracodawców Firm Innowacyjnych, który ma na celu wykorzystanie potencjału osób po zakończeniu ich aktywności zawodowej. Niezależnie od wieku bowiem wiedza i doświadczenie w rozmaitych dziedzinach są absolutnie bezcenne.
Pan Antoni jest wyraźnie zaskoczony. Wokół niego siedzi czwórka młodych, dwudziestokilkuletnich ludzi z cieniutkimi, srebrnymi laptopami. Dopytują go, notują, czasem sami coś opowiedzą. Widać, że są wyraźnie zainteresowani jego słowami. Opowiada im o swojej pracy, którą wykonywał przez prawie 50 lat.
Specjalista od zamków
Urodzony w 1949 roku, z zawodu ślusarz. Przez pierwsze 8 lat życia w państwowym zakładzie pracy, później do końca kariery zawodowej jako rzemieślnik – właściciel małego punktu usługowego. Początkowo na warszawskiej Pradze Północ, później na Ochocie. Aktywny zawodowo aż do swoich 75 urodzin. Poradził sobie w trudnym dla branży 1989 roku podczas przemian ustrojowych, poradził sobie po 2004 roku, gdy Polska weszła do Unii Europejskiej a rynek wspólnotowy się otworzył, poradził sobie po roku 2010 gdy masowo upadały małe osiedlowe punkty usługowe, a zastępowały je standy w wielkich centrach handlowych.
“Prawdziwy pasjonat zamków wszelakich, no może poza królewskimi” – żartuje, mówiąc sam o sobie. Faktem jest jednak, że zarówno w latach 60-tych ubiegłego wieku, gdy zaczynał pracę, jak i obecnie pomimo emerytury, wie co się dzieje w jego dziedzinie. Czytał o nowościach, sprowadzał broszury drukowane (dawniej) czy intensywnie przeszukiwał internetowe fora. Nauczył się niemieckiego, a później angielskiego, bo tylko dzięki znajomości tych języków można było być w miarę na bieżąco ze światowym rynkiem.
Dzisiaj to on dzieli się gigantyczną wiedzą i doświadczeniem z młodymi ludźmi. I wcale nie pasjonatami historii, ale przedsiębiorcami – założycielami polskich start-upów, którzy testują oparte o nowe technologie, w tym sztuczną inteligencję, rozwiązania w zakresie mechanicznych “zabezpieczeń dostępu do ograniczonej przestrzeni, w tym pomieszczenia” – bo tak się fachowo definiuje popularny zamek do drzwi.
Tomek, absolwent Politechniki Warszawskiej, wraz ze znajomym zaprojektował zaawansowany system, który łączy funkcjonalność zamków elektronicznego i mechanicznego wraz z odpornością na ekstremalne warunki pogodowe. Podczas spotkania z Panem Antonim pokazywał swój projekt i rozmawiał o szczegółach technicznych z zainteresowaniem przysłuchując się uwagom doświadczonego ślusarza.
Aktywność Pana Antoniego to tylko jeden z wielu przejawów akcji społecznej “Startupy wspierają seniorów – seniorzy wspierają startupy” wymyślonej i zainicjowanej przez Związek Pracodawców Firm Innowacyjnych To Growth. Zresztą nazwa “akcja społeczna” może być tu myląca, ponieważ cel jest również mocno praktyczny, biznesowy. Wykorzystać bezcenne doświadczenie wyjątkowych specjalistów seniorów, we wspieraniu młodych polskich przedsiębiorców – innowatorów, którzy marzą o zrewolucjonizowaniu danej niszy rynku za pomocą swojego produktu, usługi czy rozwiązania.
Mistrzyni podszewki
Basia, “tylko nie pani” – jak sama zastrzega, to 72-letnia krawcowa. Cały czas czynna zawodowo, o emeryturze nawet nie chce słyszeć. Niezwykle skromna, chociaż jest prawdziwą mistrzynią w swoim fachu. Po ukończeniu zasadniczej szkoły zawodowej, a później technikum i zdaniu matury, rozpoczęła pracę w Łodzi w dużej szwalni. Nie mogła się jednak odnaleźć w strukturach państwowego molochu, więc szybko przeszła na własną działalność – co w poprzednim ustroju łatwe nie było. Zaczynała od poprawek krawieckich, ale od początku interesowało ją szycie na miarę i projektowanie. Poszła na kurs rysunku, nauczyła się francuskiego i udało jej się wyjechać na rok do Paryża na praktyki do “modowego atelier” jak to podkreśla. Dzisiaj wszystko to brzmi ciekawie, ale w ówczesnych warunkach wymagało niesamowitych wręcz starań, poświęceń i wyrzeczeń.
Po powrocie do polski została “mistrzynią podszewki”, jak ją zaczęli nazywać klienci. Nadal szyła na miarę, ale największy dochód przynosiła jej naprawa drogich futer i w ogóle ekskluzywnej odzieży wierzchniej. Klientów miała głównie w Warszawie, w tym część z zachodnich placówek dyplomatycznych, oraz Krakowie. Po zmianie systemu doskonale się odnalazła na rynku. “Masówka odzieżowa stała się normą, ale ja nigdy nie pracowałam dla klienta masowego. A ten klient elitarny takim pozostał. Wszystko się zmienia, ale akurat nie to” – mówi Basia. Jej projekty, wiedza techniczna oraz wyczucie stylu, a także tego specyficznego rzemiosła krawieckiego pozostają fenomenalne. Stąd jej osoba cieszyła się dużym zainteresowań, zwłaszcza wśród młodych kobiet próbujących swoich sił w szeroko rozumianej branży innowacji odzieżowych. Od wearables po samodopasowujące się tkaniny.
W Polsce jakoś dziwnie przyjęło się, że seniorzy nie są w stanie wnieść nic wartościowego do najnowocześniejszej gałęzi gospodarki opartej o innowacje. W powszechnej, a nawet tej niszowej, eksperckiej świadomości słowa “senior” i “start-up” nie łączą się. No chyba, że mówimy o telemedycynie i zdalnym monitorowaniu zdrowia wiekowych osób. A przecież tak być nie powinno. I nie jest w krajach od Polski znacznie bardziej rozwiniętych.
W Stanach Zjednoczonych to seniorzy są twórcami i właścicielami wielkich funduszy venture capital (VC), które inwestują w innowacyjne i ryzykowne rozwiązania młodych ludzi. W Izraelu, Kanadzie i Skandynawii wśród mentorów startupowych jest mnóstwo przedsiębiorców i ekspertów 70+, którzy są nieodzownym czynnikiem innowacyjnych ekosystemów gospodarczych tych państw. Dlaczego w Polsce miałoby być inaczej? “Łączy nas podejście do życia, pasja do tego, co robimy – a to jest najważniejsze. Dzieli nas chyba tylko PESEL, bo nic innego nie ma większego znaczenia” – mówi Basia.
Inicjatywa związku pracodawców, który łączy firmy innowacyjne oraz start-upy, realizowana jest nie ponad, ale właśnie poza podziałami, na co zwracają uwagę sami organizatorzy. Nie mają żadnego znaczenia sympatie i antypatie polityczne, światopoglądowe, przekonania ideologiczne czy religia. Akcja skierowana jest po prostu dla aktywnych umysłowo seniorów, profesjonalistów w swoim fachu oraz otwartych młodych ludzi, którzy zdają sobie sprawę, jak wiele mogą się od tych pierwszych nauczyć. “Taka wiedza jest bezcenna, często nieuchwytna i trudna do odnalezienia w tradycyjnych formach nauki. To po prostu obcowanie z kimś tak bardzo doświadczonym zawodowo, a zarazem aktywnym społecznie, że bez patosu można śmiało nazywać go mistrzem” – mówi Ania, założycielka startupu modowego, bazującego na sztucznej inteligencji, wielogodzinna rozmówczyni Basi.
Przewoźnik z radiem
Szymon ma 69 lat. Ukończył warszawskie technikum radiowe (elektroniczne). Zamiast trafić do zakładów pracy, które absolwentom tej szkoły gwarantowały zatrudnienie, został kierowcą PKS. Dlaczego? “Nie mogłem usiedzieć na miejscu” – przyznaje się. Nie porzucił jednak swoich pasji elektronicznych i poza pracą zawodową rozwijał się w dziedzinie łączności bezprzewodowej, w tym krótkofalarstwa. Czasy nie sprzyjały radio-amatorom, bo można było zostać szybko podejrzanym o działalność szpiegowską, ale Szymonowi jakoś udało się uniknąć czujnego oka systemu. “Jeździłem po Polsce, woziłem ludzi, zbierałem pasjonatów łączności radiowej, budowałem i naprawiałem sprzęt, a z czasem zrobił się z tego nietypowy biznes”.
Wśród znajomych Szymona znajdowało się kilkadziesiąt osób z całej Polski. Łączność telefoniczna była wówczas bardzo ograniczona nic więc dziwnego, że znajomi znajomych umawiali się na rozmowy z ludźmi z całego kraju. Ktoś z Gdańska chciał porozmawiać z kuzynem spod Rzeszowa. “Miałem człowieka w Gdańsku i w Rzeszowie. Do jednego i drugiego przyjeżdżali rozmówcy umówionego dnia i o umówionej godzinie, a następni łączyli się ze sobą. Niekiedy coś płacili, częściej jednak zostawiali jakieś deficytowe wówczas towary np. mięso” – opowiada.
Fundamenty innowacji są podobne, niezależnie od czasów, ludzi, państw i systemów. Polegają na rozwiązywaniu problemów tu i teraz. “Z czasem przeszliśmy na system dupleksowy, czyli mogliśmy prowadzić rozmowy jak przez telefon, a nie typowo radiowo, czyli: teraz mów – teraz słuchaj” – wspomina Szymon i dodaje, że nie mieli większych problemów, bo nawet lokalni funkcjonariusze MO (milicji obywatelskiej) korzystali z ich rozwiązań w celach prywatnych. “Przewoźnik z radiem, tak o mnie mówiono, bo jako kierowca zawsze miałem cały podręczny warsztat do łączności i naprawy urządzeń” – opowiada.
Po przełomie 1989 roku Szymon kontynuował swoją pasję tworząc jedne z pierwszych polskich sieci kratowych (grid networks). Dzisiaj ciągle aktywny, ma grono swoich fanów i proponuje nowe rozwiązania, które mogą być alternatywą dla tradycyjnego internetu. Podczas spotkania startupowego rozmawia z młodymi ludźmi, którzy w oparciu o najnowocześniejsze technologie chcą stworzyć system dla służb ratunkowych i obsługi sytuacji ekstremalnych, gdy tradycyjna łączność kablowa i satelitarna przestaje nagle działać (np. w rejonach objętych wojną, klęskami żywiołowymi, z dala od cywilizacji). Pomysłodawcy wsłuchują się w jego argumentację, żywo dyskutują o potencjalnych rozwiązaniach i zagrożeniach, czuć mocną więź porozumienia.
Marzeniem Szymona jest zostać najstarszym co-founderem technologicznego startupu w Polsce. Wiele wskazuje, że może się ono spełnić jeszcze w 2025 roku.
Pani centrala
Irmina całe życie przepracowała w jednej firmie, która najpierw nazywała się Polska Poczta, Telegraf i Telefon, a następnie Telekomunikacja Polska (dzisiaj Orange). Skończyła tzw. Zespół Szkół Łączności w Warszawie. Nietypowo jak na tamte czasu interesowała się centralami telefonicznymi. Nie tyle ich obsługą, ale przede wszystkim serwisowaniem. W epoce braku profesjonalnej obsługi technicznej i ciągłego deficytu części zamiennych była osobą na wagę złota. Nie została operatorką telefoniczną, czy telefonistką – jak się wówczas mówiło, ale elektromonterką, która czuwała nad awaryjnymi urządzeniami tego typu. Branża telekomunikacyjna nawet w PRL-u ewoluowała, pojawiały się nowe urządzenia, często zagraniczne lub na licencji, trzeba się było wciąż dokształcać.
“W domu, w pracy, wśród znajomych nazywali mnie Pani Centrala lub Pani Centralka. Miałam dużo dokumentacji technicznej i mini-warsztat w mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Teoretycznie pracowałam w stolicy, ale tak naprawdę wysyłali mnie na naprawy po całym kraju, gdziekolwiek była taka potrzeba”. Irmina była jednak również innowatorką. Nietypowe przeróbki jej autorstwa, całkowicie nieautoryzowane, ale za zgodą przełożonych, funkcjonowały całe lata w wojewódzkich centralach telefonicznych.
Po zmianie ustroju pracy nie zmieniła, ale dodatkowo świetnie odnalazła się na rynku, gdzie prywatne firmy zaczęły stawiać swoje własne centralki telefoniczne. Obsługa techniczna potrzebna była zawsze. Dużym zaskoczeniem dla prezesów pierwszych spółek z o.o. była starsza pani, która przychodziła zaprogramować zakupioną przez nich centralkę. Później, w miarę rozwoju teleinformatyki podążała za zmianami technologicznymi aż do momentu, gdy “komputer stał się centralą telefoniczną” – jak sama mówi i dodaje “szkoda, że nie było tego wcześniej, bardzo ułatwia to pracę”.
Do projektu ZPFI zgłosiła się przez lokalną grupę na Facebooku, gdzie w opisie wydarzenia znalazła informację, że wśród uczestników spotkania będzie zespół studentów Politechniki Gdańskiej budujący nowoczesną centralę telefoniczną wzorowaną w kilku aspektach na urządzeniach z początku lat 2000. “Musiałam dowiedzieć się o co chodzi” – mówi Irmina. Lata mijają, a pasja pozostaje. Po spotkaniu w lokalnym domu kultury młodzi ludzie zaprosili ją jako mentora do swojego projektu.
* * *
Projekt “Startupy wspierają seniorów – seniorzy wspierają startupy” został uruchomiony 05.05.2025 i ma potrwać do końca bieżącego roku. Organizatorzy już teraz zaskoczeni są dużym odzewem zarówno seniorów, jak i młodych co-founderów, a także podmiotów partnerskich.