Aby współczesna gospodarka, zwłaszcza w dobie dynamicznych przemian technologicznych, była konkurencyjna i efektywna, państwo musi zagwarantować jej sprzyjający klimat regulacyjny. Startupy, jako szczególny segment zorientowanych na szybki wzrost przedsiębiorstw, są wyjątkowo wrażliwe na bariery administracyjne. A to przecież właśnie one są motorem napędowym innowacji w krajach nie posiadających znacznych zasobów kapitału ani wystarczającego zaplecza dla budowy nowoczesnych rozwiązań na wielką skalę, czyli m. in. w Polsce.
Mimo coraz silniejszej pozycji na europejskiej scenie technologicznej, polskie startupy wciąż zmagają się ze zbiurokratyzowanym, niepewnym i po prostu nieprzyjaznym otoczeniem systemowym. Powracająca regularnie do debaty publicznej koncepcja deregulacji – zarówno w formie zapowiedzi politycznych, jak i rozmaitych inicjatyw, także tych oficjalnie wspieranych przez rządzącą większość – wciąż nie wydaje się stwarzać realnych szans na zmianę tego stanu rzeczy.
Przypomnijmy, że deregulacja to nic innego, jak proces zmniejszania liczby oraz stopnia skomplikowania przepisów, ograniczeń i barier administracyjnych, które krępują działalność gospodarczą. Dla młodych firm innowacyjnych oznacza to m.in. łatwiejsze zakładanie i prowadzenie działalności, niższe koszty w zakresie compliance (tam, gdzie jest to wymagane), a także większą przewidywalność w relacjach z instytucjami państwowymi.
W praktyce startupy bardzo często mierzą się z barierami takimi jak: skomplikowane procedury rejestracyjne, trudny dostęp do finansowania z powodu regulacji finansowych i fiskalnych, a także opóźnienia w wydawaniu decyzji administracyjnych czy koncesji. Nawet jeśli pomysł jest innowacyjny i rynek chłonny, młoda firma może ugrzęznąć w urzędniczym gąszczu, zanim w ogóle ruszy z produktem. A niestety founderów skupionych na swoim projekcie, ale nienawidzących machiny biurokratycznej, zniechęcić nie trudno. Ze szkodą dla całej gospodarki.
W ostatnich miesiącach szczególną uwagę środowiska innowacyjnego przykuła inicjatywa deregulacyjna Rafała Brzoski — przedsiębiorcy znanego z sukcesu InPostu. Brzoska zainicjował projekt o nazwie SprawdzaMY oraz debatę wokół konieczności głębokiej reformy otoczenia regulacyjnego w Polsce, wskazując również na omawiany tutaj fakt, że obecny system jest zbyt zbiurokratyzowany i hamuje rozwój polskich firm technologicznych.
Jego propozycje obejmują m.in. uproszczenie przepisów podatkowych, ograniczenie obowiązków raportowania i sprawozdawczości wobec małych przedsiębiorstw oraz stworzenie szybkiej ścieżki legislacyjnej dla startupów wdrażających innowacje. Postuluje również większe zaufanie państwa do przedsiębiorców i zmianę filozofii działania urzędów — z kontrolno-represyjnej na wspierająco-partnerską.
Brzoska, jako praktyk z doświadczeniem skalowania firmy od startupu do lidera rynku, jest autentycznym ambasadorem zmian — jego głos ma szansę nie tylko rozbudzić dyskusję, ale też wpłynąć realnie na legislację. Pomysły typu Unia Europejska + 0 (czyli brak dodatkowych przepisów krajowych tworzonych przez nadgorliwych i zazwyczaj niekompetentnych posłów i urzędników, następnie nieudolnie egzekwowanych przez organa państwa, przy implementacji prawa unijnego) zostały powitane z ogromnym uznaniem przez środowiska biznesu, zwłaszcza mikro, małych i średnich przedsiębiorców (MŚP).
Warto jednak przypomnieć, że idea deregulacji nie jest nowa w polskim kontekście. Już w latach 90. Leszek Balcerowicz skutecznie przeforsował rozwiązania liberalizujące rynek i otwierające gospodarkę na sektor prywatny. Z kolei dekady później, Janusz Palikot — jeszcze jako polityk Platformy Obywatelskiej — proponował uproszczenie przepisów podatkowych oraz ograniczenie liczby koncesji i zezwoleń. Jego propozycje, choć często kontrowersyjne w formie, były odpowiedzią na rosnącą frustrację przedsiębiorców wobec roli państwa w gospodarce. Niestety w praktyce nie udało się ich wdrożyć.
Kolejne rządy podejmowały próby deregulacji w różnych sektorach, jednak często zmiany te były fragmentaryczne i nie odpowiadały na potrzeby nowoczesnych, technologicznych biznesów. Całościowej reformy nie przeprowadził nikt. Do dzisiaj niedoścignionym wzorem doskonałości pozostaje tzw. Ustawa Wilczka (z 3.12.1988 r. o działalności gospodarczej, opracowana według projektu ministra przemysłu Mieczysława Wilczka jeszcze w czasie trwania PRL).
Polska dysponuje ogromnym potencjałem innowacyjnym — mamy utalentowanych programistów, niewielkie na skalę globalną, ale wciąż rosnące fundusze venture capital, inkubatory przedsiębiorczości, akceleratory, programy rozwojowe oraz wsparcie z programów unijnych. Niestety potencjał to nie wszystko. Aby powstały globalne marki technologiczne znad Wisły, potrzebne jest środowisko sprzyjające eksperymentowaniu, szybkiemu prototypowaniu i skalowaniu bez obaw o administracyjne przeszkody.
Deregulacja z perspektywy startupów to nie tylko uproszczenie biurokracji — to zmiana filozofii państwa wobec innowacji. Ma być wyraźnym sygnałem: Nie przeszkadzamy, tylko pomagamy. Czy uda się tym razem? Pomimo sceptycyzmu i trudnych doświadczeń niespełnionych obietnic i zawiedzionych nadziei wierzymy, że jest to możliwe.